Strona:PL Joseph Conrad-Zwierciadło Morza.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tem do roboty, sygnalizuje flagą i znakami sygnalizacyjnemi dalekich odległości, czuwając nad kilkorgiem ciężkich wrót dokowych. Szczyty masztów i okrętowych kominów sterczą ponad dachami z giętego żelaza. Jest to wejście do Tilbury Dock, najnowszego ze wszystkich doków londyńskich i położonego najbliżej morza.
Między stłoczonemi domami Gravesendu i potwornym stosem czerwonych cegieł na wybrzeżu Essexu okręt zostaje oddany całkowicie we władzę rzeki. Ten duch samotności, to morskie tchnienie, które towarzyszyło statkowi aż do Lower Hope Reach, opuszcza go przy pierwszym zakręcie w górę. Słony, cierpki zapach znika z powietrza wraz poczuciem nieograniczonej przestrzeni otwierającej się za progiem piaszczystych ławic poniżej Nore. Morskie wody przebiegają obok Gravesend, podrzucając wielkie boje do cumowania umieszczone wzdłuż miasta; lecz tu jest kres swobody morza, które poddaje swój słony prąd potrzebom, fortelom, maszynom pracujących znojnie ludzi. Pomosty, przystanie, wrota doków, schody następują jedne za drugiemi nieprzerwanym ciągiem aż do London Bridge, a gwar ludzkiego trudu napełnia rzekę groźnym, szemrzącym pomrukiem jakby zdyszanego, nieustannego sztormu. Wodny szlak, tak jasny u góry i szeroki u dołu, ciągnie się, uciśniony przez cegły, i wapno, i kamień, między sczerniałemi belkami, i brudnem szkłem, i rdzawem żelazem — pokryty czarnemi szkutami, smagany przez wiosła i śruby, przeciążony statkami, obwieszony łańcuchami, omroczony przez mury zamieniające jego łożysko w stromy wąwóz zasnuty mgłą dymu i kurzu.
Przestrzeń Tamizy od London Bridge do Albert