Strona:PL Joseph Conrad-Zwierciadło Morza.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że mielizna chwyciła statek. Ci co są na pokładzie doznają uczuć zdumiewających. Człowiek ma wrażenie iż nogi dostały się w nieuchwytny potrzask; czuje że równowaga ciała jest zagrożona a spokój duszy przepada odrazu. To wrażenie trwa tylko sekundę, bo w tej samej chwili kiedy się człowiek zachwieje na nogach, coś jakby przewraca się w jego głowie, wyrywając mu niemy okrzyk pełen zdumienia i zgrozy:
— Boże mój, wjechał na grunt!
I to jest straszliwe. Jedyne posłannictwo marynarskiego zawodu, to czuwanie aby statek nie dotknął kilem dna. Więc też chwila wejścia na mieliznę odbiera marynarzowi wszelkie usprawiedliwienie jego dalszej egzystencji. Do marynarza należy utrzymanie statku na wodzie; powierzono mu ten obowiązek; jest to zasadnicza formuła tkwiąca na dnie wszystkich mglistych porywów, marzeń i złudzeń, które się składają na powołanie chłopca. Uchwyt lądu na kilu okrętu, nawet jeśli nie ma skutków gorszych niż zużycie takielunku i strata czasu, zapada w pamięć marynarza niezatartym posmakiem klęski.
„Wyrzucenie na mieliznę“ w ujęciu niniejszego artykułu jest błędem mniej lub więcej wytłumaczalnym. Okręt może być „wpędzony na brzeg“ przez burzę. Jest to klęska, katastrofa. Natomiast w „wejściu na brzeg“ tkwi małość, dotkliwość i gorycz ludzkiego błędu.


XXI

Dlatego właśnie wypadki „wyrzucenia na mieliznę“ są przeważnie tak nieoczekiwane. W gruncie rzeczy są zawsze nieoczekiwane poza temi, które zwiastuje jakiś krótki przebłysk niebezpieczeństwa, pełen niepokoju