Strona:PL Joseph Conrad-Zwierciadło Morza.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szłego wieku. Był to piękny okres dla budownictwa okrętów, a zarazem można powiedzieć że był to okres przeciążania masztami. Na wąskich kadłubach ustawiano wówczas maszty naprawdę wysokie, a statek o którym myślę był z pewnością jednym z najbardziej przeciążonych masztami. Krawędzie pokrywy jego luki świetlnej z kolorowego szkła zdobiło motto: „Wiwat Glasgow“; zbudowano go do ciężkiego trudu, i obarczano napewno taką ilością pracy, jakiej mógł tylko podołać. Nasz kapitan wsławił się był szybkiemi podróżami, których dokonywał na starym Tweed, okręcie słynnym na cały świat ze swej ścigłości. Tweed, był to statek drewniany, i jego dowódca zabrał z sobą tradycję szybkich rejsów na żelazny kliper. Byłem na nim najmłodszym z oficerów, trzecim pomocnikiem pełniącym służbę u boku pierwszego oficera; i raz, właśnie podczas jednej z nocnych wacht, wśród silnej, wzmagającej się bryzy usłyszałem dwóch ludzi w zacisznym kącie głównego pokładu, jak zamieniali następujące uwagi. Jeden z nich rzekł:
— Coś mi się zdaje że byłby czas sprzątnąć niektóre z żagli górnych.
A drugi, starszy od poprzedniego, mruknął kwaśno:
— Niema strachu! Nie sprzątnie się ich póki pierwszy oficer pełni służbę. Głuchy jak pień, skądże ma wiedzieć jaka jest siła wiatru.
I rzeczywiście biedny P., człowiek zupełnie młody, słyszał bardzo źle. A jednocześnie opowiadano o nim, że sadzi zawsze żagle jak szalony. Ukrywał z niezwykłym sprytem swoją głuchotę; co się zaś tyczy przeciążania statku żaglami, był wprawdzie człowiekiem nieustraszonym, lecz nie zdaje mi się aby chciał los wyzywać. Nie zapomnę nigdy jego naiwnego zdziwienia, kiedy