naszego psa; albowiem ów pies był ofiarowany dziecku przez człowieka, dla którego słowa miały wręcz przeciwną wartość niż dla Ollendorfa. Ów człowiek, pełen samorodnego talentu, zdradzający w swych porywach naturę dziecka, najprostszy z impresjonistów słowa, używał swych wielkich darów — prostoty uczuć i trafnej ekspresji — z głęboką szczerością i silnem, choć może niezupełnie świadomem przekonaniem. Obawiam się że sztuka tego pisarza nie zdobyła uznania, na jakie zasługiwało jego szczere natchnienie. Mówię o nieżyjącym już Stephen Crane, autorze książki p. t. „Czerwona odznaka męstwa“, dzieła wyobraźni, które miało swą krótką chwilę sławy w ostatniem dziesięcioleciu zeszłego wieku. Za niem pojawiły się inne książki. Nieliczne. Zabrakło Crane’owi czasu. Był to indywidualny i pełny talent, który spotkał się z niechętnem, nieco protekcjonalnem uznaniem szerokiego świata. Nie wiem czy należy boleć nad śmiercią Stephen Crane’a z jego osobistego punktu widzenia. Czuło się że — jak jeden z ludzi w jego „Otwartej łodzi“ — Stephen Crane należy do tych, którym los rzadko pozwala na bezpieczne przybicie do brzegu po znojnej i uciążliwej przeprawie. Wyznaję że zachowałem niewygasłe uczucie dla tej energicznej, szczupłej, delikatnej postaci, pełnej życia a mimo to kruchej. Lubił mnie jeszcze przed naszem spotkaniem dzięki niektórym ustępom z mych książek i miło mi wspomnieć, że nie przestał mnie lubić kiedyśmy się zetknęli. Oświadczał mi nieraz z wielką powagą i nawet pewną surowością, że „chłopiec powinien mieć psa“. Podejrzewam że był zgorszony mem zaniedbaniem ojcowskich obowiązków. Koniec końców sam tego psa dostarczył. Wkrótce potem, gdy pewnego dnia bawił
Strona:PL Joseph Conrad-Ze Wspomnień.djvu/140
Wygląd