Strona:PL Joseph Conrad-Ze Wspomnień.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylko kilku kozaków zsiadło z koni, przeszukując różne zabudowania. Dowódca szwadronu podszedł w towarzystwie dwóch ludzi do frontowych drzwi dworu. Wszystkie okiennice z tej strony były zamknięte. Oficer rzekł służącemu, który go przyjął, iż chce się widzieć z panem. Odpowiedź brzmiała że pana niema w domu, co było prawdą.
Opowiadam dalej według relacji służącego, którą zdawał później przyjaciołom i krewnym pana Mikołaja, a którą mi powtarzano.
Usłyszawszy to, kozacki oficer, stojący w przedsionku, wszedł do domu.
— A gdzież pan pojechał?
— Nasz pan pojechał przedwczoraj do Żytomierza (gubernjalne miasto oddalone mniej więcej o trzydzieści mil).
— Tylko dwa konie są w stajniach. Gdzie reszta?
— Nasz pan podróżuje zawsze własnemi końmi (co miało znaczyć że nie jeździ pocztą). Nie będzie go w domu z tydzień lub więcej. Powiedział mi że ma do załatwienia jakieś sprawy w sądzie.
Podczas gdy służący to mówił, oficer rozglądał się po sieni. Naprzeciw niego były drzwi, a także po prawej i lewej ręce. Oficer zdecydował się wejść do pokoju po lewej stronie i rozkazał otworzyć okiennice. Był to gabinet pana Mikołaja, z paru wysokiemi bibljotekami, obrazami na ścianach i tak dalej.
Oprócz wielkiego stołu pośrodku, pełnego książek i papierów, było tam małe biureczko o kilku szufladach, stojące między drzwiami a oknem w oświetleniu dogodnem dla pracy; przy tem biurku właśnie mój dziadek siadywał, czytając lub pisząc. Służący otworzył okiennice i zdumiał się, ujrzawszy że cała męska