Strona:PL Joseph Conrad-Tajny Agent.djvu/348

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pełnym tkliwości i siły. Wzruszyło ją głęboko — i ponura, surowa zgroza ustąpiła z kamiennej twarzy. Towarzysz Ossipon wpatrywał się w nią, jak nigdy kochanek nie wpatrywał się w ukochaną. Aleksander Ossipon, anarchista przezwany Doktorem, autor medycznej (i nieprzyzwoitej) broszury, były prelegent (zajmował się społeczną stroną higieny i wygłaszał odczyty w klubach robotniczych), był wyzwolony z pęt pospolitej moralności, lecz podlegał prawom nauki. Jako jej adept, patrzył z naukowego punktu widzenia na tę kobietę, siostrę degenerata i również degeneratkę należącą do typu zbrodniczego. Patrzył na nią i wzywał imienia Lombrosa, podobnie jak włoski wieśniak poleca się ulubionemu świętemu. Patrzył na nią jak człowiek nauki. Patrzył na jej policzki, na jej nos, na jej oczy, na jej uszy... Źle! Fatalna historia! Gdy blade wargi pani Verloc rozchyliły się zmiękłszy pod jego zaciekle badawczym wzrokiem, spojrzał także na jej zęby... Nie ulega żadnej wątpliwości... typ zbrodniczy... Jeśli towarzysz Ossipon nie polecił Lombrosowi swej przerażonej duszy, to wyłącznie dlatego, że zgodnie z zasadami nauki nie wierzył, aby coś na kształt duszy mogło w nim przebywać. Natomiast żywił w sobie ducha wiedzy, który to duch skłonił go do oddania świadectwa prawdzie w nerwowych, urywanych zdaniach:
— To był niezwykły chłopak, ten twój brat. Nadzwyczaj interesujący do studiowania. Doskonały typ w swoim rodzaju. Doskonały!
Mówił pod wpływem ukrytego strachu, przybierając ton naukowca. A pani Verloc słysząc te słowa pochwały, zwrócone łaskawie do ukochanego jej brata, zachwiała się i pochyliła naprzód z błyskiem w mrocz-