Strona:PL John Ruskin Gałązka dzikiej oliwy.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i owdzie na suficie — adamaszkowa firanka przy oknie zdałaby się również.
— Ah — powiada mój gospodarz — adamaszkowe firanki! To wszystko bardzo ładne, ale, widzisz pan, mnie na to nie stać obecnie!
— A jednakże świat cały myśli, że pan masz znaczne dochody?
— Tak — powiada mój przyjaciel — ale obecnie muszę wszystko prawie wydawać na stalowe łapki.
— Stalowe łapki! na kogo?
— Ano oczywiście na tego pana po drugiej stronie muru; jesteśmy dobrymi przyjaciołmi, kapitalnymi przyjaciółmi; ale mimo to, jesteśmy zmuszeni zastawiać na siebie łapki po obydwóch stronach muru; i nie moglibyśmy w żaden sposób żyć w zgodzie bez tychże łapek i bez strzelb. Najgorszą ze wszystkiego rzeczą jest to, że obaj jesteśmy sprytni; to też nie upływa dzień, aby który z nas nie wynalazł nowej łapki, albo nowej lufy, albo czegoś takiego; razem biorąc, każdy z nas wydaje na te łapki piętnaście milionów rocznie i nie pojmuję, jakbyśmy mogli zredukować ten wydatek.
Wysoce śmieszny sposób życia dla dwóch dżentelmanów! Ale dla dwóch narodów wydaje się on nie tak komicznym. Dom waryatów byłby może śmieszny, gdyby zawierał w sobie jednego tylko waryata; a szopka śmieszna jest wtedy tylko, kiedy występuje w niej jeden klown; ale gdy cały świat zamieni się w klownów i maluje się na czerwono swą własną krwią serdeczną zamiast karminem, to sądzę, iż rzecz staje się więcej niż komiczna.
Wiem, że znaczna część tego wszystkiego, to