Strona:PL John Ruskin Gałązka dzikiej oliwy.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go do grobu po skończeniu z nim rachunku, po uczynieniu murów tego grobu, o ile to można, wiecznie trwałemi, jakkolwiek sądzę, że cegły niektórych naszych grobów familijnych będą trzymać się mocniej w dzień zmartwychwstania, niż darń nad głową robotnika, to nie jest niby trwonieniem i grzechem!
3. W końcu: rozumna praca jest wesoła, jak praca dziecka. Życzę sobie, abyście wynieśli ztąd z sobą jedną myśl i zachowali ją na zawsze.
Każdy w tej sali uczył się modlić codzień: „Przyjdź królestwo Twoje“. Gdy słyszymy człowieka, klnącego na ulicy, uważamy to za coś bardzo złego i mówimy, że on „bierze imię Boga nadaremno.“ Ale jest dwadzieścia razy gorszy sposób, niż ten, brania imienia Jego nadaremno. A mianowicie: proszenie Boga o to, czego nie potrzebujemy. On nie lubi tego rodzaju modlitwy. Skoro nie potrzebujecie czego, nie proście oto; taka prośba bowiem jest najgorszem przedrzeźnianiem Króla, jakiego się możecie względem niego dopuścić; niczem wobec tego byli żołnierze, bijący go prętami po twarzy. Gdy nie pragniesz Jego królestwa, nie proś o nie. Ale gdy pragniesz, musisz czynić więcej, niż modlić się; musisz zapracować na nie, aby zaś na nie zapracować, musisz wiedzieć, czem ono jest; prosiliśmy o nie bezmyślnie długi czas. Uważajcie, że jestto królestwo, które ma przyjść do nas; nie my mamy iść ku niemu. Nie ma to być również królestwo zmarłych, ecz żywych. Nie ma też nastać nagle, ale spokojnie; nikt nie wie, jak „Królestwo Boże przyjdzie niepostrzeżone." Będąc zaś w nas, nie może być widzia-