Strona:PL John Ruskin Gałązka dzikiej oliwy.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zostawia całkiem bez nadziei, jako ciężar dla innych.
Naprzód tedy pragnę dojść do pewnego, nie powiem przybliżonego, ale w każdym razie wielce pouczającego obliczenia, ilości rzeczywistego nieszczęścia i źle prowadzonego życia w naszym kraju. Następnie pragnę dosyć wiernego obliczenia naszych prywatnych wydatków na zbytki. Zdaje mi się, że nie wydamy publicznie więcej nad osiemset tysięcy rocznie na bezpłatną edukacyę ludzi. Teraz chciałbym wiedzieć, o ile możności jak najdokładniej, ile wydajemy prywatnie na bezpłatną edukacyę koni. Starajmyż się przynajmniej dla każdego konia wytrenować jednego jeźdzca; starajmy się, aby jeździec był co najmniej tak samo czystej krwi, jak i koń, więc nie dżokiej, lecz „chevalier“. Wydajemy więc osiemset tysięcy rocznie (a to zawsze nie mała kwota) na oszlifowanie szorstkich umysłów. Chcialbym teraz wiedzieć, ile wydajemy rocznie na szlifowanie kamieni; to znaczy, jak wielką może być roczna kwota naszych rachunków jubilerskich. Tyle płacimy za gratisowe kształcenie dzieci; a ileż za gratisowe ukształcenie dyamentów, i co przynosi lepszy dochód: polerowanie umysłów, czy węgla? Zestawmy te dwie pozycye z niejaką szczerością, jakoby kilka innych tego samego rodzaju. Uczyńmy to publicznie. Nie powinniśmy się wstydzić tego, w jaki sposób wydajemy swoje pieniądze. Jeżeli prawica nie ma wiedzieć, co czyni lewica, to nie dlatego, żeby spłonęła wstydem, gdyby się dowiedziała.
To więc jest pierwszą rzeczą, którą uczynić trzeba. Niech każdy, życzący dobrze krajowi, złoży