Strona:PL John Ruskin Gałązka dzikiej oliwy.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szą nadzieję, nie może nie zdradzać w wielu kierunkach obawy. Gdyż o jednem przynajmniej wiemy wszyscy aż nadto dobrze, to jest o tem, że znajdujemy się w przededniu wielkiego kryzysu politycznego, jeżeli nie politycznych zmian; że zbliża się starcie pomiędzy świeżo zrodzoną potęgą demokracyi a pozornie niknącą siłą feodalizmu, jakoteż inne jeszcze niemniej groźne starcia, a o wiele niebezpieczniejsze: pomiędzy bogactwem a biedą. Obie te walki uważa się zwykle za jednoznaczne, i prowadzi się je razem, bo pozornie wspólny interes łączy milionera z arystokratą w chwili oporu, stawianego masom, wołającym już to o chleb, już o wolność.
A jednakże trudno pojąć dwie bardziej odmienne walki. Bogactwo wcale do szlachectwa niepotrzebne, jest mu przeciwnie wrogie, do tego stopnia wrogie, że pierwszą cechą tych, którzy dali początek wielkim dynastyom świata, było ubóstwo, częstokroć wskutek złożonej przysięgi — zawsze wskutek wielkoduszności. A o każdym prawdziwym rycerzu w wiekach minionych powiada historya przedewszystkiem, że nigdy nie gromadził skarbów dla samego siebie.
Tak więc źródła bogactwa i szlachectwa nie są te same; przeciwnie, zasadniczo różne. Z drugiej strony przyczyny anarchii, oraz ubóstwa także nie są te same, lecz przeciwne sobie, gdyż zaiste obecnie widzimy obok siebie w jednym szeregu i pychę, powstającą przeciwko władzy, i nędzę, występującą przeciwko chciwości. Wspólne źródło nie istnieje to do tego stopnia, że wszelka anarchia jest poprzedniczką biedy, a dobrobyt bierze swe źródło w posłuszeń-