Strona:PL John Ruskin Gałązka dzikiej oliwy.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cerowi, mówiąc: — Niech cię Bóg prowadzi! ja pójdę na dno morza z pasażerami — to według mnie, okazał „ludzką naturę, ” nie zrobił tego z żadnych pobudek religijnych, z żadnej nadziei nagrody lub obawy kary; uczynił to poprostu jako człowiek. Ale gdy matka, mieszkająca wśród pięknych pól wesołej Anglii, pozwala swemu dwuletniemu dziecku udusić się pod materacami wewnątrz izby, podczas gdy sama stoi i rozmawia nazewnątrz, to według mnie okazała się nieludzką matką.
Macie tu krótko zestawione dwa krańce. A wy, mężczyzni i kobiety, znajdujący się tu ze mną twarz w twarz, powiedzcie mi, który z tych postępków jest ludzki, który zaś nieludzki — który „naturalny,” a który „nienaturalny?”
Zaklinam was, wybierzcie niezwłocznie swą wiarę — wybierzcie ją bez wahania — wybierzcie raz na zawsze. Czy jako podstawę czynów i nadziei wy bierzecie wiarę, że ów kapitan był takim, jakim go Bóg stworzył, czy że matka była taką, jaką ją Bóg stworzył? które z nich sprzeniewierzyło się swej naturze — swej obecnej istocie i naturze; nie swej dawnej, lecz swej obecnej naturze? które z nich zdradziło ją i sfałszowało? Czy opiekun, który zginął na posterunku, umarł nie po ludzku, jak głupiec, albo czyż morderczyni swego dziecka spełniła prawo swego istnienia? Wybierajcie, powtarzam; od tego zależy cała nieskończoność wyborów. Mieliście wśród siebie fałszywych proroków — mieliście ich przez wieki — chociaż ostrzegano was przed nimi uroczyście; mieliście fałszywych proroków, którzy wmawiali w was, że wszyscy są szatanami albo szakalami, nawpół