Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prowadzić bezpiecznie przez labirynt reform, jakie ich czekały. Nie wątpili ani na chwilę, że rozum ich wskaże im prostą drogę de>, uszczęśliwienia Francyi, a przez Francyę całej ludzkości.
A smutny geniusz Francyi unosił się w tej chwili nad kościołem św. Ludwika i mówił: Iżeście zerwali zuchwale przymierze z nieśmiertelnym Bogiem i ulepili sobie śmiertelnego bałwana, iżeście postawili siebie, twór przejściowy, ponad Władcę bez końca, iżeście w pysze swojej mianowali siebie bogami nieomylnymi, przeto pozwoli wam Pan świata. Rozum najwyższy, rządzić się przez pewien czas rozumem waszym, ludzkim. I zamknie oczy i uszy na wasze łzy, skargi, rozpacze i patrzeć będzie obojętnie na olbrzymi szlachtuz, jaki wasz rozum, pędzony furyami namiętności, zbuduje, i nie ulituje się nad wami, nad waszą śmiercią przedwczesną, i odda was w krwawe ręce swawoli i podłości ludzkiej, rzuci was na pastwę samolubstwa, zawiści nienawiści, chciwości, ambicyi, grzechów wszelakich, abyście uczuli na sobie samych swoją niemoc i zawołali wielkim głosem sponiewieranego, zdeptanego nędzarza: Panie, zmiłuj się nad nami! Panie, wybaw nas od pychy naszego oszalałego rozumu!
Ceremonia skończyła się. Posłowie rozeszli się do hotelów, do mieszkań prywatnych.