Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy naprawdę satyry? Czy twórczość człowieka, dziwnie gorąca, serdeczna, a żółcią przepojona razem i zjadliwa, człowieka, który mówi, bo „sam nie jest bez winy“, i chłoszcze bliźnich tym samym biczem, którym sobie sam poprzedniego dnia barki krwawił, czy taka twórczość jest tylko „satyrą?“ W pojęciu satyry tkwi coś celowego; przypominają się mimowoli szkolne określenia, według których należy ją kłaść do szufladki „poezji dydaktycznej“. Nowaczyński nie pisze wierszem, a przecież wśród jego „satyr“ są rzeczy, które nie zawaham się nazwać poezją — i to poezją, nie dającą się zamknąć wogóle do żadnej szufladki. Zresztą taka tu rozmaitość! Humoreski, fraszki, aforyzmy, — strony pisane żółcią, i strony pisane krwią z pod serca...
A jest coś dziwnego w owem „Małpiem Zwierciadle“... Bezlitosna, okropna otwartość, pokazująca w całej ohydzie i śmieszności człowieka, który „z prochu powstał a w małpę się obróci“, a przytem płacz, taki głęboki, serdeczny, nieukojony, choć śmiechem i złośliwością pokryty płacz, że człowiek naprawdę z prochu powstał i tak nieuchronnie w małpę się obraca.
Czytając satyry — różne, słabe i znakomite, znane i przebrzmiałe, nie mogłem się nigdy