Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje T2.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

garść jej srebrnych ciśnie drżeń,
a my przez nie śmigniem rybą,
drogą tkaną w pasma skrzeń.

Niech ten zaśnie, czyja dusza
nie wie, co to piękna smak,
kogo urok nie porusza,
komu wzlotu uczuć brak,
lub mu starość mózg wysusza!
Myśmy młodzi,
więc gwiazd szlakiem
w skier powodzi
lećmy ptakiem,
chylmy do dna piękną czaszę
i nie ziąbmy młodych dusz!
te wrażenia dzisiaj nasze,
jutro — może późno już!

Kiedy rankiem spłoną znów,
w zorzy świetle sine góry, —
złoto cisną z śnieżnych głów
i w słonecznej grze purpury
z białych się już zbudzą snów:

niechaj, bracia, żagiel spadnie,
niech ucichnie wioseł szmer,