Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

należał zgoła do przyjemności. Powiedziałem jej, że jest już późno i powinna iść do domu, bo rodzice będą się gniewać na nią. Zdaje się, że to ją oburzyło. (Ludzie, a nawet kobiety, tak lubią wmawiać w siebie, że są wolni! —).
— Jeśli mi się spodoba, nie pójdę wcale do domu! Mam właśnie ochotę całą tę noc przegadać z panem!
— Dobrze, moja pani, ale ośmielam się zauważyć, że deszcz pada. Ponieważ zaś pani o tym czasie przyjąć mnie u siebie nie może, a ja nie mam ochoty wracać do restauracji, gdzieśmy już byli przed godziną (pani pod pozorem, że idzie do teatru), więc nie pozostawałoby nic innego, jak iść do mnie. Na to zaś pani chyba się nie zgodzi...
— Dlaczego?!
Rzuciła to całkiem wyzywająco, ale tak głupio, że mnie aż śmiech w gardle zadławił.
— Ha! jeśli wola...
Nie mieszkam właściwie tutaj nigdzie, to jest stoję chwilowo w hotelu. Pojechaliśmy dorożką. Dryndziarz przypatrywał nam się wcale obraźliwie chociaż dyskretnie, również portjer, który nadto, niby przypadkiem, zaświecił latarnią w oczy mojej towarzyszce. Nie okazała naj-