z posad ziemię rusza, lub przynajmniej wierzyć każe, iż ją poruszy?
Gdzie ta pierwotna potęga uczucia, przez którą w jednej chwili całą wieczność rozkoszy lub bólu się przeżywa?
Gdzie jest ta wiara, która dozwala się chełpić z błędów nawet i upadków?
Gdzie zą wzloty, gdzie upadki, gdzie życie?
Rozbił je, rozdrobnił na tysiące chwil, godzin, małych rozkoszy, codziennych bólów, dzieł przemijających, czynów niepłodnych; rozbił, zniweczył siebie samego, a w zamian zyskał — uznanie.
A prawda! i jeszcze jedno: równowagę!
Za cenę życia...
Schylił głowę jeszcze niżej i z ponurą uporczywością, jak człowiek, który strwoniwszy przez nieopatrzną lekkomyślność cały majątek, jeszcze raz przegląda wszystkie skrytki i kieszenie, czy mu gdzie grosz nie pozostał, zaczął przebiegać myślą dzień po dniu, rok po roku, całe swoje życie. Szukał w niem godzin, w których czuł święty dreszcz namiętności i siły, o którychby dziś mógł powiedzieć, że nie były stracone. Całe lata pracy, z których dotychczas był dumny, dnie cichego zadowolenia, o których dotychczas myślał ze słodyczą, wyrzucał z pamięci, jako
Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/183
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/b4/PL_Jerzy_%C5%BBu%C5%82awski_-_Kuszenie_szatana.djvu/page183-1024px-PL_Jerzy_%C5%BBu%C5%82awski_-_Kuszenie_szatana.djvu.jpg)