Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wracał do domu w dziwnem rozdrażnieniu, ale teraz na widok znajomych ścian i sprzętów, pod wrażeniem ciepła i swojskiej atmosfery, przepełnionej wonią kwiatów, których mu dzisiaj obficie ze wszech stron naznoszono, i zapachem, jaki stare książki i meble skórą obite wydają, rozdrażnienie znikło bez śladu, ustępując miejsca owemu błogiemu uczuciu zadowolenia, które się łączy z lekkiem i miłem podnieceniem. Myśli, tłumnie cisnące mu się do głowy, utrwalały ten nastrój.
Chodził tak po pokoju, przecinając co chwila wysoką, czarną sylwetką pas księżycowego światła i uśmiechał się do swych myśli. Dwadzieścia pięć lat pracy! dwadzieścia pięć lat literackiej działalności, której owocem kilka dzieł treści naukowej, tomy poezji, powieści... Przystanął i spojrzał na półki, gdzie widniały kolorowe, skórzane grzbiety jego dzieł, rzędem poustawianych obok siebie. Księżyc doszedł właśnie do nich i sunął mdłe światło po złoconych napisach... Portret u góry prawie cały tonął już w mroku, kawałek ust tylko zeń się jeszcze szyderczo uśmiechał...
Literat usiadł w wygodnem krześle przed biurkiem i przesunął zwolna dłonią po łysieją-