Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Błysnął w niej najpierw delikatny profil dziewczęcy, sylwetka rzucona w morze barw i światła... Błyskał i ukazywał się i znikał znowu.
Przymknął oczy, myśląc, że widmo odejdzie.
Tutaj jednak zaczęły się zjawiać nowe obrazy.
Oto widzi swą pracownię. Płótno rozpięte na sztalugach. Na dole obrazu chmury ciemne i skłębione i ziemia pod niemi, a tam u góry niebo i jasność na niem mistyczna.
A między ziemią a niebem postać kobieca o znanym mu profilu, z rękami wzniesionemi, unosząca się w górę, wyżej i wyżej...
Obok niej, niżej nieco, wpół jeszcze w cieniu schowany, on, z twarzą, po której blask już igra, ku niej zwróconą, dłoniami jej szaty uczepiony... on...
A potem, potem?
Zdawało mu się, że widzi Salon na Polach Marsowych. Tłumy ludu przed obrazem młodego polskiego malarza. Falują, jak morze, przypływają i odpływają ciągle, a on słyszy w szumie fal głów ludzkich swoje imię...
Puścił różaniec i podniósł rękę do skroni:
Vanitas vanitatum et omnia vanitas...