Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/809

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale... o zgrozo! dolo nieszczęśliwa!
Z dniem każdym skarbu ubywa!
Czyżby się złodziej zakradł pokryjomu?
Nie sposób, jego kłódek wytrych nie naruszy:
A w całym domu
Był tylko on i Małpa; zresztą, żywej duszy.
Aż raz, do skarbca kiedy wszedł znienacka,
Spostrzega Małpę w oknie: czy go wzrok nie myli?
Małpa z worków świecące wydobywa cacka,
Ogląda, maca, wącha, a po chwili,
Dla igraszki, zwierz przeklęty
Rzuca je w morskie odmęty!...

Ztąd sens moralny jasny jak na dłoni,
Że co sknera uciuła, marnotrawca strwoni.