Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/660

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Choć, co do mnie, powiem szczerze,
Nie radbym osła uznać za bliźniego.
Bramin nabożnie podjął Myszkę małą
I niósł do domu; wtem, w drodze spotyka
Czarnoksiężnika.
«Spojrzyj, powiada, możeby się zdało
Tę Mysz napowrót w ludzkie oblec ciało?
Zrób, mocą swego zaklęcia,
Człowieka z tego zwierzęcia.»
Czarodziej prośbę Bramina ocenił,
I Mysz w dziewczątko zamienił.
Ach! co za dziewczę! Homer, głowę w zastaw kładę,
Wyśpiewałby powtórną na jej cześć Iliadę.
Więc Bramin, zachwycony, bogom składa dzięki
I rzecze: «Możesz wybrać, jakiego chcesz, męża,
Bo kto żyw, będzie pewnie pożądał twej ręki.
— Chcę tego, rzekło dziewczę, kto wszystkich zwycięża.
— O słońce, woła Bramin, padłszy na kolana,
Spojrzyj: to moja córka ukochana;
Weź ją za żonę; niech będzie szczęśliwa!...
— Nie dla mnie, rzecze słońce, małżeńskie słodycze,
Bo mnie obłok zwycięża, co moje oblicze
Szarym całunem zakrywa;
Weź więc, dla swego dziewczęcia,
Obłok na zięcia.
— Obłoku! woła Bramin, chcesz wziąść moje dziecię?
— Nie mogę; wiatr, jak piórkiem, wzgardliwie mną miecie,
Przed jego tchnieniem uciekam nikczemnie: