Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Raz, za sowitą nagrodę,
Na cześć Atlety zaczął pisać odę;
Lecz o czem pisać? Próżno w mózgu szpera:
Bowiem ojcem bohatera
Był kmieć prosty, a on sam, prócz siły ramienia,
Nie posiadał przymiotów, godnych uwielbienia.
Więc Simonides, po długim namyśle,
Rzecz swą rozpoczął Atlety pochwałą:
Opisał wiernie i ściśle
Jego zwycięztwa; gdy zaś tych nie stało,
A wierszy było zamało,
Wezwał na pomoc Polluksa z Kastorem.
W długiej, ognistej przemowie
Wskazał, że obaj ci bohaterowie
Są wiekopomnym dla Szermierzy wzorem,
Wyliczył wszystkie ich dzieła,
Słowem, pochwała nieśmiertelnych braci
Większe pół ody zajęła.
Atleta, przeczytawszy, namarszczył się srodze,
Wreszcie trzecią część kwoty obiecanej płaci.
«Tyle ci daję, rzekł, ile znachodzę
W twoich wierszach dla siebie sławy i korzyści;
A resztę niechaj Kastor i Polluks uiści.
Wiem wszakże, iż poetę ugościć należy;
Bądź więc u mnie na wieczerzy:
Zaprosiłem wesołych biesiadników grono,
Podochocimy sobie.» Choć z miną skwaszoną,
Poeta jednak przyjął zaproszenie,