Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/547

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wiem już o wszystkiem. Ciężkie chwile przeszłaś. Wciąż myślę o Tobie. Nie wiem, jak się czujesz. Los Twój niepokoi. Co zamyślacie? Gdzie się obracasz? Doszły mię wieści, że powróciłaś już do Toleda. Szpieguję Ciebie przez nasze poselstwo, które w Madrycie spisuje się nieźle. Posłuchaj, posłuchaj:
W krwi mojej na gwałt biją dzwony, dzwony tęsknoty za tobą, Ewarysto szalona, Ewarysto niemoja!
Zwinąłem się w kłębek na sofie, gdzie mój przytułek i moja pieszczota. Rozjarzyłem wszystkie światła pałacu. Prześwietlam moją samotność (domownicy gdzieś są w ogrodzie). Tuż przy mnie foks Amor, którego artretyzm przedwczesny przykuł do mojego boku. Wydął pogardliwie mordkę, w histerycznych skurczach potrząsa biało­‑różową szerścią i zawiesistym aksamitem wysmutniałych spojrzeń przewraca karty mych rozmyślań z namaszczeniem, starannie.
Biorę do ręki brewiarz nadwieczorny i czytam, podczas gdy ty wychodzisz z gąszcza mej zadumy i podrzucając biodrami, wkraczasz w jasno­‑szmaragdowy gazon dobrej, mądrej radości z wszystkiego, co się jawiło na świecie i co jeszcze być może.
Gryzmolić zaczynam na stoliczku przy sofce niedbale, leniwie jakieś kończyny myśli, o tobie we mnie wszechwładnej. Ściga mię Karol Baudelaire. Słyszę, jak się krztusi patetycznym szeptem: