Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mujący wyrób prawosławnych mniszek. Przepyszny gatunek słodkich rosolisów. Elixir d‘amour, jak go ochrzciła firmowa nalepka. Wydudlïj trochę, a może zrozumiesz lepiej, co mówię i po co!
— Pani chce mię upić, abym nie całował, nie atakował...
— Koszulkę zdejmuję, abyś miał wygodę, nie stękał, nie prychał...
— Ewarysta cudna chce mię upokorzyć...
— Tuż przy tobie leżę, a nic się nie boję. Weźmiesz, splugawisz. Niewątpliwie przykre... Dawno przemyślałam... Miewam często ręce zanieczyszczone... Umywam i wnet zapominam, kiedy schludna jestem. Dziewictwo również zastaje nietknięte, jak długo niewiasta mężczyzny sama do siebie nie wezwie z tęsknoty za płodem. A we mnie cicho. Skłaniam się ku tobie, ale nic jeszcze w mojem macierzyństwie nie krzyczy za tobą. Możesz mię używać, gwałtem czy podstępem, a ja nawet nie drgnę. Smutno mi nawet, że się przed panem rumienić nie mogę...
— Proszę spróbować i raz pocałować, raz jeden od siebie...
— I to również mogę, lecz pocóż miarkować jak najwyraźniej, że obojętna jeszcze maska twoja.
All devils! więc właściwie poco wpuściła mnie pani?
— Niekoniecznie trzeba zaraz wszędzie pieścić, zwłaszcza, gdy paznogcie posiadają fason tureckich sztyletów. Można usiłować poleżeć chwileczkę spo-