Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nych pozorów. Przed tańcem nikt nie wie, dokąd dotrzeć zdoła w głębi świadomości, po tańcu zaś czuje, że wiedzę o sobie niebacznie pochłonął...
Incydent na dole, na samej arenie przerwał Igorowi jego teoremat. Nafciarz, zaproszony przez czyjąś protekcję, wyzywający dyrektor koncernu do wytwarzania półsmaczków potęgi wielomiljardowej, opuściwszy stolik, przed zawieszanym saddhusem się plątał i sensację wąchał. Żadne upomnienie nie skutkowało, aż zniecierpliwiony i zamodlony Onczidaradhe natręta w kark grzmotnął. Przysiadł na ziemi głowacz finansowy. Ruszyć się nie chciał, żądał satysfakcji. Ściągnął do siebie w dancingu obecnych przedstawicieli eksportu drzewa, manufaktury, zapałek szwedzkich i narodowych trustów dziennikarskich. Semickie twarze z Polski, Jugosławji, Czechosłowacji, Niemiec i Austrji. Nieposzlakowane smokingi z Wiednia, z Berlina monokle i torpedowe pociski cygar. Szachrują ze sobą o wynalezienie formułki zgrabnej a pojednawczej, która zaspokoi pana potentata przylepionego do zimnej podłogi i zawodzącego, że wskutek upadku obie zwichnął pięty. Konsul jeneralny Wielkiej Brytanji, rozmiłowany w obronie Sijonu, grozi, że odejdzie i więcej nie wróci do tego zakładu, w którym biją żydów a nie przyspieszają likwidacji sporów, jak nakazuje przykład Palestyny. Zatarg się zaognia, zwłaszcza, że Yetmeyer jest zachwycony groźbą konsula i głośno z swej loży przestawiciela Anglosasów wzywa, by sobie poszedł do samych stu djabłów. Nagle punkt