Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wzgląd na miss wyniośle bladą), ogłosił bez przekonania:
— Wszyscy rozumiemy żarty, jakkolwiek trochę za daleko idące. Gucio znany jest z lekkomyślności, ale w podobnej kombinacji nikt go sobie nie wyobrazi na serjo.
Tu Matołek z niewiadomych przyczyn wybałuszył ślepie, skurczył pięści, podsunął je pod nos Jerzego i, dławiąc się w alkoholicznej czkawce, ryknął:
— Milcz, ślamazarny jołopie, wymoczku indyjski, przyjaciół moich obrażać nie wolno. Mówią świętą prawdę!
Major zacierał ręce z zadowolenia, wśród zgromadzonych objawiło się ogólne poruszenie, które obudziło śpiącego na kozetce dryblasa w smokingu, z brylantami w gorsie, znanego zawadjakę i putacza rodowej miljonowej fortuny.
Przetarł oczy, wlepił w stojącą we wnęce okna miss Haidee Deddy, prawdziwie ekonomską łapą w stół uderzył i z kretynim chichotem zagadnął:
— Cóż, Matołku, jak długo myślisz mię za nos wodzić? Powiedziałeś, że kosztuje tysiączkę. Proszę, składam taksę. (Złożył banknot na stole). Pierwszy wnoszę ofertę i zdaje mi się, że utrzymam się przy niej. Zostaję więc, a szanowne towarzystwo raczy wybaczyć i, przez wzgląd na spóźnioną porę, przeniesie się do bardziej publicznego lokalu. My z miss powabną wystarczymy sobie.
Zanim jednak zdołał zbliżyć się do opłaconej damy, mecenas Jerzy rzucił się ku niemu i pięścią