Strona:PL Jasnowidze i wróżbici.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

twarze na jej męża, listy, które tylko śmierć jej przyśpieszyły; a kiedy i on sam umarł i przestał tem samem zawadzać, wtedy jeden z tego tłumu śpiesznie zaczął kalać pamięć jego całym tym brudem, który w oczach świata jeszcze dotychczas, albo przynajmniej do niedawna na nim spoczywał.
W lecie roku 1836 wyjechał Poe ze swoją rodziną na wieś: zamieszkał w małej willi w Fordham, w okolicach Nowego Jorku. Pragnął, ażeby żona jego mogła tam w spokoju umrzeć. Jeden z jego przyjaciół — poetów — nie wiem który — pozostawił opis pożycia w Fordham, opis tak pełen ponurej boleści, że nie mogę go tu pominąć. O pierwszych swoich odwiedzinach pisze, co następuje:
„Odszukaliśmy jego, żonę i matkę jego żony, która była także jego ciotką, w małej willi, położonej na wzgórzu. Naokoło domu rozpościerał się płat trawy, gładkiej jak aksamit, czystej jak kobierzec. Na podwórzu rosło kilka wielkich, odwiecznych wiśni, które gęsty cień rzucały dookoła.
Przy tej sposobności przedstawiono mnie młodej kobiecie i teściowej poety, która miała już przeszło 60 lat. Była to dość wysoka, czcigodna kobieta o postawie damy światowej, a czarna jej suknia, jakkolwiek stara i zszarzała, leżała na niej z prawdziwą elegancyą. Żona Poego zdawała się bardzo młodą; miała wielkie, czarne oczy, a płeć jej twarzy lśniła się perłową bladością. Blada jej twarz, jej promienne włosy i kruczo czarne włosy otaczały ją dziwną atmosferą, wśród której zdawała się nieziemską jakąś istotą, wyswobodzoną niemal duszą, a kiedy kaszlała, to widać było, że niedługo na ziemi zabawi. Matka sprawiała wrażenie zdrowej, silnej kobiety i zdała się niby opatrznością dwojga swych dziwnych dzieci.
Willa miała na sobie piętno subtelnego, wytwornego smaku; tylko ci nowi mieszkańcy mogli ją tak przyozdobić. Nigdy nie widziałem mieszkania tak ubogo