Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

32. Wczesny ranek, powiedzmy, godzina piąta.
Obudziło się, uśmiecha, gaworzy, wodzi rękami, siada, wstaje. Matka chce spać jeszcze.
Konflikt dwóch chceń, dwóch potrzeb, dwóch ścierających się egoizmów; trzeci moment jednego procesu: matka cierpi, a dziecko rodzi się do życia; matka chce spocząć po porodzie, dziecko żąda pokarmu; matka chce śnić, dziecko pragnie czuwać; będzie ich długi szereg. To nie drobiazg a zagadnienie; miej odwagę własnych uczuć, i oddając je płatnej piastunce, powiedz wyraźnie: „nie chcę“, choćby ci lekarz powiedział, że nie możesz, bo on to zawsze powie na pierwszem piętrze od frontu, a nigdy na facjacie.
Może być i tak: matka oddaje dziecku swój sen, ale żąda wzamian zapłaty; więc całuje, pieści, tuli ciepłą, różową, jedwabną istotkę. Czuwaj: to wątpliwy akt egzaltowanej zmysłowości, ukryty a przyczajony w miłości macierzyńskiego nie serca a ciała. Wiedz, że jeśli dziecko chętnie tulić się będzie, zarumienione od stu pocałunków, z błyszczącemi radością oczami, to znaczy, że twój erotyzm znajduje w niem oddźwięk.
Więc wyrzec się pocałunku? Tego nie mogę żądać, uznając pocałunek, rozumnie dozowany, za cenny czynnik wychowawczy; pocałunek koi ból, łagodzi ostre słowa napomnienia, budzi skruchę, nagradza za wysiłek, jest symbolem miłości, jak krzyż symbolem wiary, i działa jako taki, mówię, że jest, a nie że być powinien. A zresztą, jeśli ta dziwna chęć tulenia, głaskania, wąchania, wchłaniania dziecka w siebie nie budzi wątpliwości, czyń jak chcesz. Ja nic nie zabraniam ani nakazuję.

33. Gdy patrzę na niemowlę, jak otwiera i zamyka pudełko, wkłada w nie i wyjmuje kamyk, potrząsa