Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się rzucać po niebie krwawe odbłyski, gwałtowne błyskawice przejmowały mnie trwogą, usiłowałem przypomnieć sobie ostatnią rozmowę z Don Belialem. Nagle usłyszałem ponury, grobowy głos po trzykroć powtarzający: «Goranez! Goranez! Goranez!» — «Sprawiedliwe nieba! — krzyknęła pani Santarez — jestże to duch nieba lub piekieł, który do mnie przemawia i oznajmia mi o śmierci mego biednego ojca?» Straciłem przytomność. Odzyskawszy ją, pobiegłem drogą ku Manzanaresowi chcąc po raz ostatni błagać litości Don Beliala. Zbiry zatrzymały mnie i zaprowadziły na nieznajomą ulicę, do domu równie mi nieznanego, ale w którym wkrótce poznałem więzienie. Okuto mnie w łańcuchy i wrzucono do ciemnego lochu. Posłyszałem obok siebie brzęk łańcuchów. «Czy to młody Herwas?» zapytał towarzysz mojej niedoli.
«Tak jest — odpowiedziałem — jestem Herwas i poznaję po głosie że mówię z Don Krzysztofem Sporadoz. Czy wiesz co o Goranezie? czy on był niewinnym?»
«Jak najniewinniejszym — odparł Don Krzysztof — ale oskarżyciel jego, zastawił nań tak sztuczną zasadzkę, że mógł go według upodobania zgubić albo ocalić. Żądał od