Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nawet żywszych, stokroć bardziej tkliwych i to właśnie dla osoby, o której nadzwyczajnej piękności pani wspominałem.»
Zaledwie domówiłem tych słów gdy twarz margrabiny pokryła się śmiertelną bladością, padła na ziemię jak gdyby bez duszy. Nigdy dotąd nie zdarzyło mi się widzieć kobiety w podobnym stanie i sam niewiedziałem co począć, szczęściem spostrzegłem dwie służące na drugim końcu ogrodu, pobiegłem więc i przysłałem je na ratunek ich pani.
Następnie wyszedłem z ogrodu, rozmyślając nad szczególnem mojem zdarzeniem, podziwiając nadewszystko potęgę miłości i jak jedna jej iskierka padając na serce, mogła stać się przyczyną nieopisanych męczarni. Żal mi było margrabiny, wyrzucałem sobie że stałem się powodem jej cierpień, wszelako nigdy sobie nie wyobrażałem abym mógł, tak dla Włoszki jako dla jakiejkolwiek innej kobiety w świecie, zapomnieć o Elwirze.
Nazajutrz, poszedłem do willi, ale mnie nie przyjęto. Pani Baduli była mocno cierpiącą; jakoż w Rzymie głośno mówiono o jej chorobie, lękano się nawet o jej życie, ja zaś znowu dręczyłem się myślą: że stałem się niewinną przyczyną jej nieszczęścia.