że nie umarła z radości ściskając swoje dzieci.
W tej chwili usłyszeliśmy arcybiskupa który odprowadziwszy wicekróla, wracał aby kazać mnie zawieźć do klasztoru Annonciady. Zaledwie miałem dość czasu rzucić się na drzwi i zamknąć je na klucz. Ciotka moja zawołała że młoda osoba znowu w padła w mdłości i niemogła widzieć nikogo. Z pośpiechem, drugi raz przemieniliśmy suknie, związano głowę Elwirze jak gdyby była zraniła się padając i zasłonięto jej tym sposobem dla większej niepoznaki, całą prawie twarz.
Gdy wszystko było już w pogotowiu, wymknąłem się z Lonzetem. Arcybiskup już był wyszedł, ale zostawił swego suffragana który zaprowadził do klasztoru Elwirę i panią de Torres. Ciotka Dalanosa udała się do gospody «las rosas» gdzie mi naznaczyła była schadzkę i gdzie najęła wygodne mieszkanie. Przez ośm dni cieszyliśmy się tylko szczęśliwem zakończeniem tej przygody i śmieliśmy się ze strachu jakiego nas nabawiła. Lonzeto który przestał już być mulnikiem, mieszkał z nami pod własnem nazwiskiem syna pani de Torres.
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/238
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.