Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przepędzałam noce w obserwatoryum i z okiem przyłożonem do teleskopu, śledziłam moich kochanków aż do ich zajścia. Już dawno byli pod widokręgiem, kiedy marzyłam że jeszcze ich widzę. Nareszcie gdy ogon raka znikał przed moim wzrokiem, odchodziłam na spoczynek a łoże moje często było oblane mimowolnemi łzami, których sama niewiedziałam przyczyny.
Tymczasem brat mój pełen miłości i nadziei, więcej niż kiedykolwiek oddawał się badaniu nauk tajemniczych. Pewnego dnia przyszedł do mnie i rzekł: że niezawodne znaki które spostrzegł na niebie, oznajmiły mu że sławny adept od dwustu lat zamieszkujący piramidę Saofisa, wyjechał do Ameryki i że dwudziestego trzeciego naszego miesiąca Thybi, o siódmej godzinie i czterdziestej drugiej minucie, będzie przejeżdżał przez Kordowę. Tegoż wieczora poszłam do obserwatoryum i poznałam że miał słuszność, ale rachunek mój dał mi nieco odmienny wypadek. Brat mój utrzymywał prawdę swego dowodzenia, ponieważ zaś zwykł był mocno obstawać przy swoich zdaniach, chciał sam pojechać do Kordowy ażeby mnie przekonać, że ja a nie on byłam w błędzie. Brat mój mógł usku-