Zdawało mi się że spałem już od kilku godzin gdy wtem nagle mnie obudzono. Ujrzałem wchodzącego mnicha z zakonu świętego Dominika a za nim kilku ludzi nader nieprzyjemnej powierzchowności. Niektórzy z nich nieśli pochodnie, inni zaś zupełnie nieznane mi narzędzia, służące zapewne do tortury.
Przypomniałem sobie o mojem postanowieniu i zamierzyłem na włos nieodstąpić od niego; przywiodłem na pamięć rady mego ojca. Wprawdzie nigdy nie brano go na tortury, ale wiedziałem że śród licznych i bolesnych operacyi chirurgicznych jakich doświadczał, nigdy nawet nie krzyknął.
«Będę go więc naśladował, — rzekłem do siebie — nie wyrzeknę ani słowa a nawet nie westchnę.» Inkwizytor kazał przynieść sobie krzesło, usiadł obok mnie, przybrał wyraz łagodności i słodyczy, i w te słowa się odezwał «Drogi, kochany synu, podziękuj niebu
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/097
Ta strona została uwierzytelniona.
DZIEŃ CZWARTY.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/c/c6/PL_Jan_Potocki_-_R%C4%99kopis_znaleziony_w_Saragossie_01.djvu/page97-607px-PL_Jan_Potocki_-_R%C4%99kopis_znaleziony_w_Saragossie_01.djvu.jpg)