Strona:PL Jan Kasprowicz - Księga ubogich.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przypomniał sobie przyjaciel
Dawnego przyjaciela:
Uszedł mu kiedyś z pamięci,
Dziś mu nie skąpi wesela.

Z złocistej dziś wywiódł stajni
Czwórkę najlepszych koni
I, zniecierpliwion czekaniem,
Po moście, tętniący, goni.

Witaj-że, druhu mój luby!
Nic, że przyjeżdżasz po czasie!
Naoścież drzwi są otwarte,
Serce na sercu zna się.

Zamykać wrót swego wnętrza
Niema już żadnej ochoty,
Tak je upoił, roztańczył
Nadziei puhar złoty...

Dawno od naszych progów
Wszelaki pył odmieciono,
A druha niema... Hej, Ziemio,
Czemu tak drży twoje łono?

Azali myślisz naprawdę,
Że gdzieś, w tamtej stronie, za nami,
Giną rodzone twe dzieci,
Jak wrogi, walczące z wrogami?