Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan Kasprowicz - Księga ubogich.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

XXXIX

Zdaleka dochodzi ku mnie
Huk armat — słucham go słuchem,
Na krwawą wieść wytężonym,
W zwątpieniu tonący głuchem.

Może to grzmot jest, nic więcej —
Powszednie juści zjawisko
W upalnem lecie i dzięki,
Że tak daleko, nie blisko!

Czerwoną nie błyśnie wstęgą
Nad szczytem naszego domu,
Cicha nie spłonie zagroda,
Jesiony nie padną od gromu.

Niewiasty biegać nie będą
Z rozpuszczonymi włosy,
Łkające i niewiedzące,
Jak groźne powstrzymać losy.

I ja, ujrzawszy, że nic już
Ofiary ocalić nie umie,
Nad kupą zgorzelisk i gruzów
W martwej nie stanę zadumie.