Strona:PL Jan Kasprowicz - Księga ubogich.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O cóż to chciałem się pytać?
Nie wiecie też, przyjaciele,
Jak? Czemu? Gdzie? Kiedy?... Nie! pytań
Mam-ci w tych sakwach za wiele!

Jedno mi tylko wyjawcie,
Bo ja dziś tego już nie wiem:
Czy prawda, że Bóg się na zawsze
Swem własnem spalił żarzewiem? ...

Zapytam się tego drzewa,
O listki jego potrącę —
Najwymowniejsze języki
Stały się dzisiaj milczące...

O liście! wy liście zielone,
Przyjazne mi dzisiaj, jak zawdy — — —
A jeśli kto głośno zagada,
To nie, by dowiedzieć się prawdy...

Każdy ją tai przed sobą,
Miałby-ż ją wyznać innemu?
O liście, zielone liście.
Gdzie? Kiedy? Jak? Czemu? Czemu?...

Rzecz dziwna! Pod memi stopy
Bujny pęk trawy szeleści,
A przecież o niebios szaleństwie
Ktoś pewne mi przyniósł wieści...