Strona:PL Jan Kasprowicz - Księga ubogich.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Patrzajcie, co za kobierce!
Tkane rękami Boga! —
Innym nie sprzyjam warsztatom! —
Robota ogromnie wzorzysta,
Materya przedziwnie droga...

Za legowisko światom
Od wieków-ci one służą —
Naprzemian sen mija się z jawą —:
Śmierć chodzi po nich i życie
Stopą ponadmiar dużą...

Siądźcie tu, pod tą złotawą,
Lśnistą koroną jaworu —
Żywizno błękitnych pował! —,
Lub pod tym smrekiem, pod brzozą,
Pod baldachimem boru.

Sam On-ci je wyhodował
Na wasze dziś odwiedziny —
Oczu przymglonych ślepoto!... —,
Jeśli wam nie w smak przyjęcie,
Nie z Jego to będzie winy.

Jest i kapela!... Są oto
Gęśle, wybrane z gęśli —
Pieśń bywa bezbożna i święta —:
Snać aniołowie te dźwięki
W bród po przestworzach roztrzęśli.