Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.6.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i szmaragdowych iskier pójść odrazu
choćby — do ślubu... A!... widzisz, za pasem
nie mam sztyletu... Zapominasz czasem,
czego mi trzeba.

Aholiba przynosi jej sztylet.

AHOLA.

Zali masz na myśli
mordować kogo przy uczcie dzisiejszej?


SALOME.

Czaru biesiady broń ta nie umniejszy...
Uczta daleko... oby tylko przyśli
rzymscy posłowie... Wieczorem...

Przygląda się sztyletowi.

Przedrogą
jest mi ta piękna ozdoba... Nie mogą
oczy się moje napatrzeć!... Pamiątka
po mym rodzicu... Dał mi go — — —


AHOLA.

Bez szczątka
krwawiących jelit? Wszakże tym on nożem
zakłuł rzymskiego pretora?...


SALOME.

Tak, bożem
zakłuł go prawem... Z zazdrości...


AHOLA.

Twa matka
stała się potem małżonką Heroda — — ?


SALOME.

Za moim wówczas stryjem poszła młoda
matka Salomy — —