Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

My je gonimy w jak najlepszej wierze,
Nie myśląc o tem, że upadek blizki,
Że te grobowce, co tym ogniem płoną,
W przepaści swojej i głodnych pochłoną.

Któż nas powstrzyma i któż nam pokaże,
Że na fałszywe wkroczyliśmy tory,
Że te ogniki, co rodzą cmentarze,
Nie zdolne przegryźć żelaznej zapory!
Któż nas nauczy, że przyszłość wymaże
Z kart płomieniących lud słaby i chory,
Lud, co w śmiertelnym pasując się szale,
Szukał ratunku w zapomnianej chwale!

Więc nam pamiątek święcić się nie godzi?
Więc na tej drodze krwawej i ciernistéj
Wzrok poza siebie obrócony szkodzi?
Więc ów Mojżesza dawien słup ognisty
Tym tylko świeci, co, zapałem młodzi,
Na wrogich wiatrów nie baczą poświsty
I, zapomniawszy o egipskim chlebie,
W kraj obiecany wciąż patrzą przed siebie?...
 
Tam, gdzie praojce za oręż chwytali,
By niewolnicze potargać okowy;
Tam, gdzie kreślili końcem ostrej stali
Hymn poświęcenia na płycie dziejowej;
Tam, gdzie się myśl ich wspaniała krysztali,
Błyszcząc barwami tej łuny tęczowej,
Tam się zbierajmy, a ze serc źródliska
Niech na ich trumny pieśń uwielbień tryska.

I dziś ta chwila, przypomnieniem świeża,
Wzniosłego czynu uczy nas przykładem,
Jak wdziać na siebie zbroicę żołnierza
I jak się w męstwa przystroić dyadem;