Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To znowu kształtów witają mnie tłumy,
Chwytam ich rysy, ich muskuły drżące;
To jakieś widzę źródliska, wabiące
Jasną swą głębią spragnione rozumy.

I tak mnie zjawisk tych przywabia morze,
Że cała dusza w tych nurtach skąpana,
A tak mi lubo, tak rzeźwo, gdy — tworzę...

Czuję: muzyka i pędzel malarza
Narzędziem piewcy i rylec rzeźbiarza,
Myśl filozofa i słowo kapłana.

XXXVII.
Sen dziś niezwykły miałem, sen głęboki:
Zdawało mi się, słuchajcie! że — słyszę —
Jakieś szelesty przerywają ciszę,
Jakieś przebłyski — widzę — tną pomroki.

I szum się wzmaga... Tak jęczą potoki,
Gdy je odedna burza rozkołysze;
Tak grzmią pioruny w niweczącej pysze,
Tak drżą, tak rwią się olbrzymy-opoki.

I ja drżę cały, a śnię... szarpią kleszcze,
Skrzące się ogniem gromu: ja śnię jeszcze...
Śnię i nie zbudzą mnie jęki złowieszcze.

I widzę cienie... opadną mnie dreszcze,
Ja śnię... snać snem się tym straszliwym pieszczę,
Snać sam z lubością jęczę, drżę, szeleszczę...

XXXVIII.
Śnię... I pełniejsze coraz snu kontury,
Co w słodkiej grozy zakuł mnie kajdany —
To gór kaukazkich tak się trzęsą ściany,
To Jowiszowych gromów odblask bury.