Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O jakbym pragnął pozrywać te sidła
I tak ulecieć ku ojczystej bramie
Świętych przybytków, co szczęścia nie kłamie,
Gdy »Tu jest szczęście« głoszą jej prawidła.

Wszedłbym do środka, wyciągnąłbym ręce
I rzekłbym swoim: »Otom wasz na zawsze,
Choć ziarno rzadsze i choć łzy wciąż krwawsze!

I mękę moją widzę w waszej męce,
W waszej nadziei me losy łaskawsze,
I mego ducha waszym duchem święcę...«

XIX.
Kto nie ukochał swojej własnej ziemi,
Kto na jej ustach sercem nie zawisnął,
O, temu ogień miłości nie błysnął,
Ten i świat dłońmi obejmie zimnemi.

I zawsze dla mnie słowa kłamliwemi,
Z których uczucia potok nie wytrysnął,
Gdy ktoś mi rzecze: »Otom ja przycisnął
Do piersi ludzkość ramiony pełnemi«.

Czyż, aby słodkiej użyczyć tym cieni,
Których znużyła droga uciążliwa,
Pnia nie objęły miłośnie konary?

By się zlać w morze w braterstwie strumieni,
Nie potrzebuje-ż źródła potok jary,
Z którego falą najczystszą wypływa?...

XX.
Na targowisku, gdzie w szyderczej pysze
Schodzą się zewsząd mędrcowie-kramarze,
Aby nicować towar po towarze,
Rzekł raz z nich jeden: »Uszanujcie ciszę!