Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SALKA.
Dzieckiem ją nazwałeś!...
Dziecko!... Tak! dziecko! I zostanie dzieckiem...
zawsze... do końca... Wiecznie marzyć będzie
o tych aniołach, schodzących na ziemię,
aby prowadzić ku krainie złudy
wierzące dusze... A gdy się zawiedzie,
jeszcze swej wiary zemstą nie opłaci...
Dziecko... tak, dziecko...


NAPIERSKI.
Nieraz w takich dzieciach,
tulących w łonie różowe marzenia,
budzi się groza, tem niebezpieczniejsza,
im większą była ich złuda...


SALKA.
Jak owca
grzechotem węża, tak ona pobita
czarem twej władzy, którą naokoło
rozsiewasz okiem, licem i postacią,
odwagą, siłą i wielką nadzieją
rajskiego życia, co ich z upodlenia,
z pyłu niewoli, z głodu, niedospania —
tych psów w obroży, bitych i kopanych —
podnosi naraz ku wyżynom ludzi.
Wdzięczną ci będzie, żeś jej w biednem sercu,
w tem chłopskiem sercu, rozżegnął świadomość,
jako jest godnem, by je miłowały
syny królewskie...
Mała przerwa.


NAPIERSKI po chwili, w zamyśleniu.
A Czepiec?...


SALKA.
»Awinu
malkenu«?!... Boisz się Czepca?... Posłuchaj: