Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
że pan Napierski jest — zdrajca... Ja myślę:
Co tajemnica? Może to paskudztwo —
niech jasny hetman wywrze swoją zemstę,
jak nasz Joszua, na tych swoich wrogach,
że takie brzydkie rzeczy o nim mówią...
Ja go się teraz boję — bardzo boję...
Niech pan dobrodziej sam mu to opowie.


ZDANOWSKI.
Zdrajca!... Nie!... Boże!...


MOJSZE.
Panie dobrodzieju!
Pan się tak zmienił?... Co się panu stało?...
Nic już nie powiem...


ZDANOWSKI chwytając go za bary.
Gadaj! gadaj wszystko...
Co było w listach? Od kogo te listy?


MOJSZE.
Niech pan dobrodziej mnie puści... ja proszę —
ja biedny człowiek! ja mam żonę, Surę,
mogę mieć dzieci... ja wszystko opowiem. —
Niech pan dobrodziej mnie puści...
Zdanowski puszcza go.
Ten żydek
on mnie wyjawił w wielkiej tajemnicy,
że listy były od tego zbójnika —
uroczyście
niech on przepadnie! niech jego nazwisko
i jego imię będzie na wiek wieków
przeklęte w bożym narodzie! Niech dzieci
i jego wnuki i prawnuki wnuków
nawiedza czarna choroba! Z mogiły
niech wygrzebują psy ich świeże kości —