Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ŁĘTOWSKI.
Ano, dajcie spokój!
Żywych zawiedziem panu Napierskiemu —
on sam niech dla nich wybierze gałęzie...


CZEPIEC machając ręką.
Naj-że tak bude!... Ino szkoda ścierwa —
nasze hawranie głodne...
Wskazując na powiązanych hajduków.
Spokornieli!
Ano pójdziemy razem popod Czorsztyn —
tak was popędzim, jak kupę baranów...
Do swoich górali, wskazując na hajduków.
Teper z tą wełną na deszcz! niech pomoknie.
Wyprowadzają jeńców.


RADOCKI.
Bóg jest nad nami.


CZEPIEC.
Tak! Boh! albo — Czepiec!


ŁĘTOWSKI do Czepca.
Jakeś tu sfrunął? wartkie miałeś skrzydła.


CZEPIEC.
Ledwiem się ruszył hań! ku Kościeliskom,
takem zobaczył zdala starościńskich. —
Źle, myślę sobie, i dłoń zaraz zwinę,
do warg przyłożę i huknę, że chyba
słychać mnie było aż tam w Poroninie.
Wszystkie junaki zlecą się odrazu
i tak nas macie, widzą, w samą porę...
Ino mi żal jest, żem więcej nie wylał
tej juszki wrażej...