Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KILKU Z GAZDÓW.
O sprawiedliwość, tak! o sprawiedliwość!


RADOCKI.
O pokój boży, który został wygnan
z tej grzesznej ziemi; idzie o otwarcie
bramy do Raju, który rodzaj ludzki
utracił, widzą, przez nieprawość swoją...
Złe się na świecie rozsiadło, szatani
dzierżą tu berło, występek zawładnął
w Sardziech i Smyrnie i Laodycei,
Pan głos swój podniósł, a nikt go nie słucha!


KILKU Z GAZDÓW.
My go słyszymy, a ty nam błogosław!
W chwili, gdy Radocki podnosi ręce do błogosławieństwa, wpada do świetlicy Biczyński na czele hajduków.


BICZYŃSKI wpadając do izby.
Bunt gotujecie!
Do hajduków.
Wiązać ich!
Hej! bierzcie
wskazując na Łętowskiego
siwego zbója!...
Zwracając się do Radockiego.
Witam, mości klecho!
A cóż tam w Piśmie?


ŁĘTOWSKI.
Do ciupag!


BICZYŃSKI.
Dać ognia
jeśli się ruszą!
Powstaje zamęt, hajducy usiłują wiązać górali, którzy się bronią ciupagami.