Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
stare papiery od królów — te mówią:
co jest w powietrzu i co jest we wodzie
i co we wirchach, to jest wspólność wszystkich!
Miej tylko strzelbę i wędkę, miej sieci,
a co ułowisz, a co upolujesz,
to wszystko twoje, nikomu daniny
z tego nie płacisz.


GAZDA Z RODU KALATÓW przerywając.
Sołtysie Łętowski!
Ja jestem z rodu Kalatów...


GAZDA Z RODU GUTÓW j. w.
Ja, widzą,
idę od Gutów...


GAZDA Z RODU BACHLEDÓW j. w.
A ja od Bachledów...


GAZDA Z RODU GĄSIENICÓW j. w.
Jeszcze-ć Gutowie, lebo i Bachledy
nie mieli pierza, kiej my, Gąsienice,
tako krakali w wirchowych pieleszach,
że się Luptaki kryli w suśle jamy,
a Miszkołackim z strachu oczy gasły...


GAZDA Z RODU KALATÓW.
Cicho!...


GAZDA Z RODU TATARÓW.
E! co tam! nad nas, polowaców,
nad nas Tatarów niema i godniejszych!
na niedźwiedzinie siły my nabrali, —
nasz ród najstarszy, a wolny jak kozy
na krzesanicach Furkotnych...