Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
owiń choiną i powiedz: gazdowie,
sołtys Łętowski, co wam marszałkował,
kiej żywieckiego biliście starostę,
i tej chudoby waszej śmiało bronił,
obwieszcza wokół, abyście smreczyną
stroili chaty na znak, że zaświtał
ranek swobody chłopskiej. Dokumenty
przyszły od króla, że już czas na lachy
za nasze owce i za nasze krowy,
za nasze ryby, za nasze jelenie,
za nasze lasy, za nasze pastwiska...


RADOCKI przerywając.
Nie! — tak im powiedz: ze wszystkich stron świata
chodźcie gromadą na wieczerzę Boga
jeść ciała królów i ciała mocarzy
i niewolników i wolnych i wszystkich,
wielkich i małych... Zwycięstwo nadchodzi,
więc kto ma uszy, ten, powiedz, niech słucha!
A kto zwycięży, ten w kościele pańskim
będzie filarem i Pan imię Swoje
wyryje na nim... Nowe Jeruzalem
zbliża się, powiedz, śpiewaj: Aleluja —
tak każe, powiedz, Alfa i Omega.


CZEPIEC.
Idę, bo idę...
Do Łętowskiego.
Ale to wam mówię,
panie marszałku...
Wychodzi.


ŁĘTOWSKI do gazdów.
Pogwarzcie tu krztynę...
Zaraz powrócę. Zajrzę do obory —