Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/388

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
282
JAN KASPROWICZ

W krwawą we mnie łączyły się ranę
Z boleścią słów Salczynych, co na nic stargane...

»A ja-ć tobie« — były dalsze słowa —
»Bękarciku, przygotuję łoże,
Jak na puchach żydowskich twa głowa
Spocznie... Patrzcie, Ignacy!... Mój Boże,
Mój ty miły!... Rogoże! rogoże!
Tu rybacy łówcie, tu złowicie
Cacy rybkę... Jędruś, jak te zorze,
Twoje ślepki... Co? co? moje życie!...
Patrzajcie, jaki ogień!... łunę czy widzicie?!...

Hej łowili rybacy po rzece,
Burmistrzankę spotkali... tonęła...
Toń-że do dna, ma córko!... Brr! lecę!
Lecę do dna, tatusiu!... Zajęła
Już ją głębia, ratujcie!... Upięła
Dziś żydówka w jedwabie bachora,
W aksamity!... »A fajnes!« poczęła
Mówić do mnie piegowata siora,
»A bękart twój!« Co? bękart?... do dwora!... do dwora!...

Panie ojcze, rydlik mi się złamał,
Kiedym poszła dziś rano na pole...
Pełłam kąkol... Jędruch kłamał! kłamał!
Wy jak kąkol... zawszeć żyto wolę;
Co? tatusiu, zrobicie nam dolę?
W polu sosna aż rośnie do nieba,
A tu topól... patrzajcie, kąkole!...
Pobierzmy się, kawałeczka chleba
Będziemy się dorabiać, nam go bardzo trzeba...

Piszę do was z kraju dalekiego
Te słów kilka, jak mi też się wiedzie —
Jestem zdrową, dzięka Bogu, czego
I wam życzę... Dzisiaj na obiedzie