Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
192
JAN KASPROWICZ

Dobry towar, wełnianą ma przędzę
I błękitną mieni się wypustką —
Dar córuni!... Będzie to przed Panem
Liczone jej...« Tak duma nad starym kaftanem.

Ba! nie wszystko! ma-ć i inne rzeczy,
W które dziś się przystroi do drogi:
Dobry trzewik, co jej ubezpieczy
Od zbytniego zimna stare nogi,
Nawet kryzy na szyję, płócienne,
Wybielone — wszystko to od córy!...
»Niech jej Pan Bóg da szczęście niezmienne,
Niech jej strzeże z tej niebieskiej góry,
Nie wypuszcza nigdy ze swej pieczy« —
Aż stara we łzy zaszła, patrząc na te rzeczy...

Wychyliła na dwór twarz zmarszczoną,
Oczy lepi w szarugę straszliwą —
Nawet kija nie zawadzi pono
Zabrać z sobą... Juści, to nie dziwo,
Jeśli weźmie gałąź na podparcie —
Cztery mile... śnieg... gorzka wędrówka!
Dyć, nie zajdzie z córką żadne starcie,
Że wygląda, niby, jak »dziadówka« —
Kij pod miastem porzuci... Tak! słono
Jej będzie iść — szaruga miecie w twarz zmarszczoną...

Ale... ale... z wielkiego wesela,
Że dziś córkę kochaną zobaczy,
Zapomniała zabrać małowiela
Placka w drogę, a przecież kołaczy
Nie ma za co kupić na odpuście!
Wczoraj zmełła kilka garści żyta
U sąsiadki, na żarnach, przy chruście
Podpłomyczek upiekła i — kwita,
Jak powiada zawsze stary Grzela:
Brzuch niczem, gdy takiego dozna człek wesela.