Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I.

I tak ci się z nią stało... A wszystko dla ziemi,
Dla matki naszej świętej, co ziarnami swemi
I człeka wszak używi i tę mysz w stodole...
Obejście miała swoje, miała swoją rolę
I połcie na zapiecku i pieniądze w skrzyni —
Jak mówię, całą gębą była gospodyni!
Lecz żal się, Panie Boże! Żal się, mocny Boże!
Nikt nie wie, jakie los mu przygotował łoże;
Nikt nie wie, co tam anioł w swej księdze zapisał
Dla dziecka, które człowiek ręką wykołysał,
Dla kwiatka, który człowiek zasiał na swej grzędzie,
Nikt nie wie, jaki jeszcze czas rozkwitu będzie...
Gadają starzy ludzie: »Człowiek żyto sieje,
Wtem przyjdzie wiatr i ziarnka, niby maczek, zwieje;
Poszywa człowiek dachy, wtem słomianą strzechę
Nawałność dzika zerwie, niby jaką wiechę;
Oblicza sobie człowiek, widząc w czerwcu kłosy:
Plonuje złote żytko pod pańskiemi rosy,
Wymłócę, wezmę na targ, zapłacę podatek,
Dzieciakom kupię buty i kobiecku szmatek —
Chuścinę albo serdak, czego tam zapragnie,
Aż oto idą deszcze, zboże, jakby w bagnie
To trawsko, które gnije; aż tu idą grady,
Zesieką, że ci nawet nie stać na podkłady,
Że nawet garści słomy nie masz już na sieczkę,