Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/355

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
357
JAN III SOBIESKI.

dowód mej łaski i wdzięczności mianując cię naczelnym wodzem na czas nadchodzącej wojny i rozkazuję ci, ażebyś ze skarbca mego wziął sobie tyle, ile dziesięć mułów unieść zdoła.
Wielki wezyr podziękował sułtanowi za jego łaskę.
Nie dopiął on swego celu, ale posiadł skarby i stanowisko, które mu pozwalało wykonać później powzięty zamiar.
Stanąwszy na czele wojsk i okrywszy się chwałą zwycięstw, mógł się nawet odważyć na zamach gwałtowny, któryby go odrazu osadził na tronie.
Tymczasem musiał pogodzić się z losem.
Sułtan pod karą śmierci zakazał mówić o zaszłym wypadku. Wieść, że się znajdował w niebezpieczeństwie, ubliżałaby jego powadze.
Nazajutrz rano dziesięć workami obciążonych mułów przeciągało ulicami Stambułu od seraju do pałacu Kara Mustafy. W workach było i srebro.
Dostatki już i tak bogatego wezyra powiększyły się jeszcze. Na rozkaz jego nadciągali ze wszystkich, nawet najoddaleńszych części państwa żołnierze których w Stambule dzielono na pułki.
Sułtan Mahomed pragnął rozwinąć niezmierną potęgę w tej nowej wojnie zdobywczej i pustoszącej, w której miał nadzieję rozszerzyć państwo swoje ku zachodowi

86
Decydująca chwila.

Nadszedł dzień festynu dla uczczenia wysłannika cara Moskwy.
Poczyniono wszystkie przygotowanania, ażeby festyn ten wypadł najświetniej.
Około tysiąca osób, należących do wyższych warstw społeczeństwa miało się zebrać w wspaniałych salonach zamku, było zaś niezawodne, że wszyscy zaproszeni przybędą, ponieważ każdy był ciekawy poznać ambasadora i jego małżonkę.
W owym czasie wiele zależało na tem, jakie stanowisko zajmie car, potrzeba było zapewuić sobie jego neutralność, gdyż prawdopodobieństwo wojny z Turkami było coraz groźniejsze.
Tego wieczoru królowa nie miała; żadnej wymówki, musiała się ukazać na festynie w owym nieszczęsnym naszyjniku.
Troska Maryi Kazimiery doszła do najwyższego stopnia. Zbliżała się chwila decydująca. Tylko godzin kilka pozostało jeszcze do rozpoczęcia festynu.
Damy w wspaniałych tualetach ukazywały się już w jej buduarze, musiała się już zacząć ubierać, a ciągle jeszcze była w śmiertelnej trwodze i niewiadomości, co począć z naszyjnikiem.
Mimo to nie traciła ostatniej nadziei, że Rochesterowi uda się ją ocalić. Wiedział on o festynie, a jeszcze nie przybył do Warszawy. Mógł przybyć w każdej chwili i przywieźć inny naszyjnik.
Nagle na spienionym koniu zajechał jeździec do zamku.
Był to masztelarz i kuryer hrabiego Rochestera.
W chwili, gdy miał się już zatrzymać, koń jego padł z utrudzenia.
Kuryer uszedł szczęśliwie niebezpieczeństwa i puściwszy konia, którego zaraz otoczyło mnóstwo ludzi, wszedł spiesznie do zamku.
Udał się do pawilonu królowej.